Lepiej zadawać pytania

No cóż, ten tydzień jest bardzo spokojny. Zasadniczo tutaj także składa się głównie z dni wolnych od pracy, i – co ważne – nie kościelnych świąt. Toczy się więc powoli i leniwie. Do tego dochodzi prawdziwie letnia pogoda – prawie 30 stopni. Jest więc okazja, aby rozkoszować się leniwym życiem.

W tym leniwym trybie powracają pewne pytania: co jest realne, co jest prawdziwe? Czasem zastanawiam się, który świat jest autentyczny? Ten, w którym żyję – Bóg, miłość, przyjaźń, przebaczenie i inne wielkie sprawy wynikające z chrześcijaństwa, czy ten, na którym żyję – sukces, władza, pieniądz, przyjemność, seks… O tym pierwszym zwykliśmy mówić w trochę „nawiedzony” sposób.

pyt2

Ostatnio podsumowując pierwszy z Dziesięciu Kroków – Jezus Chrystus, na spotkaniu CYC mówiliśmy o tym, kim On dla nas jest. W większości były to opowieści z życia, konkretne sytuacje. Powtarzało się stwierdzenie – jest dla mnie wszystkim. Podobnie na spotkaniu Młodzieży Franciszkańskiej nagrywaliśmy krótkie wypowiedzi na temat, czym są dla nas te spotkania. Z ust nastolatków padały stwierdzenia: druga rodzina, akceptacja i inne takie wielkie sprawy. Pięknie mówili także o rekolekcjach – zwłaszcza o spowiedzi czy adoracji. Wszędzie takie piękne i wielkie słowa. Ale gdy się patrzy wokoło, to niezbyt widać to w ludziach.

pyt3

Czasem, gdy zatrzymam się na chwilkę i rozejrzę, to widzę jeszcze mocniej ten dysonans pomiędzy światem wiary i niewiary. Może raczej światem, gdzie wiara nie jest najistotniejsza. Powstaje wtedy pytanie zarówno o to, jak innym przekazać piękno relacji z Bogiem, ale i o to, czym jest moja wiara. Czy nie jest tylko jakąś formą ucieczki czy buntu wobec otaczającej rzeczywistości?

pyt4

Okazuje się, że moje pytania są identyczne z tymi, które zadają sobie zarówno wierzący jak i niewierzący. Pytania o sens, prawdę, nadprzyrodzoność. Nie znajduję na nie odpowiedzi gdzie indziej niż w Bogu, ale zaczynam rozumieć tych, którzy jej w Nim nie szukają. Muszą sobie to wszystko jakoś wytłumaczyć. Wtedy ten świat staje w zupełnie innym układzie i potem trudno zdecydować się na zmianę sensu i hierarchii wartości. Trzeba konsekwentnie iść za wyborem.

pyt1

To zadanie, niestety, dotyczy zarówno wierzących, jak i niewierzących. Jak się źle wybierze, to potem głupio się wycofać, a nawet myśleć, że się błędnie wybrało. Dlatego udowadnia się, że to inni się mylą, że racja i tak jest po mojej stronie. Chyba w ten sam sposób myślą o nas, chrześcijanach nie tylko z nazwy, ci, którzy Jezusowi nie ufają. Niestety, jest jakaś grupa tych, którzy w ogóle nie myślą i nie próbują nic nikomu, nawet sobie udowodnić. Po prostu płyną przez życie. Ot, tak mnie naszło na myślenie. I Bogu dziękuję, że w Nim mogę znaleźć odpowiedź na trudne pytania. Wolę je sobie zadawać niż od nich uciekać.

pyt5

To, że rodzą się tego typu pytania, to nic złego. Chyba gorzej jest, gdy od nich ucieka. Z chrześcijaństwem, a zwłaszcza z jego dojrzałą wersją, złączone jest nieustanne poszukiwanie i stawianie pytań. Chrześcijaństwo to droga, a pytania nie są znakiem zwątpienia, ale czujności.Można się tak zakręcić w wierze, że życie staje się tylko mechanizmem, a codzienność bezmyślnością. Potem człowiek nagle jest konfrontowany z jakąś trudną rzeczywistością i okazuje się, że nie zadał sobie wcześniej fundamentalnego pytania o Boga z swoim życiu.

pyt6

Bywa że ludzie po wieloletniej formacji chrześcijańskiej kapitulują wobec tego świata, uznając, że to, co do tej pory robili, nie ma większego sensu, że tak naprawdę to nie były ich decyzje, ale coś narzuconego przez innych. Mówią wtedy, że przecież nie rezygnują całkowicie z idei Boga. Najpierw porzucają zewnętrzne przejawy wiary, potem wspólnotę wiary, a na końcu wszystko próbują wytłumaczyć jakimś rodzajem otumanienia.

pyt7

W tych dniach uderzyło mnie, jak niewiele dzieli każdego z wierzących od niewiary. To tylko mały krok w złą stronę. To zaniedbanie szukania odpowiedzi na najważniejsze pytania. Rutyna może zniekształcić także wiarę. Może ten dzisiejszy tekst jest taki jakiś dziwny, ale nie umiem w pełni opisać pytań, które rodzą się we mnie. Znam tylko jedną sensowną odpowiedź – jest nią Jezus. Wiem jednak, że najpierw musi być pytanie, żeby odpowiedź miała jakikolwiek sens. Czasem trzeba „wejść w skórę” tych, którzy nie są z nami we wspólnocie wiary, żeby samemu doświadczyć sensu wiary, a w konsekwencji pomóc innym uwierzyć.

ks. Maciej Krulak