Ociężałe

„Uważajcie więc na siebie, by wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa oraz trosk codziennego życia, aby ten dzień nagle was nie zaskoczył” – mówi Pan Jezus (Łk 21,34). Dwie pierwsze sprawy wydają się oczywiste – obżarstwo i pijaństwo są złe i musimy się ich wystrzegać. Ale troski codziennego życia? Wszyscy mamy troski codziennego życia, wszyscy się z nimi zmagamy. Nie są one niczym złym, nie można od nich uciekać.

Gdy widzi się osoby przeżywające wielkie życiowe doświadczenia, to słowa Pana Jezusa mogą wręcz wydać się nieludzkie. Są ludzie wręcz przygnieceni doświadczeniami, jakie na nich spadły, którzy swój krzyż dźwigają z najwyższym trudem. A tu spotyka ich wezwanie, by „serca nie były ociężałe”.

Tak, to wezwanie bywa trudne. Ale jest prawdziwe. Bo można tak zapamiętać się bólu, że zapomni się o wszystkim. Można też do tego stopnia się zaangażować w spełnianie obowiązków (słusznych, koniecznych, niezbędnych), że straci się z oczu sprawy najważniejsze. I realne jest niebezpieczeństwo, że serce stanie się ociężałe – nie z powodu jakichś grzechów czy hedonistycznej postawy, tylko z powodu wypełniania codziennych obowiązków.

Pan Jezus podaje dwie wskazówki, które mają zapobiegać ociężałości (Łk 21, 36) – czuwanie i modlitwę. Czuwanie, a więc świadomość tego, że gdy mam wiele obowiązków, gdy doświadczają mnie szczególnie wielkie troski, grozi mi niebezpieczeństwo ociężałości serca. Modlitwę, która – jak mi się wydaje – nie powinna ograniczać się do modlitwy prośby (tę akurat łatwo formułujemy w trudnych sytuacjach), ale być przede wszystkim słuchaniem Boga, odczytywaniem Jego woli. Wszak chodzi o to, by „dzień ten nagle nas nie zaskoczył”.

Krzysztof Jankowiak