Pascha z ojcem – dzień 5 – Wielki Czwartek

Wielki Czwartek

Dzisiaj do rozważenia proponujemy katechezę wprowadzającą w Triduum Paschalne, homilię z mszy Wieczerzy Pańskiej z Carlsbergu z 1983 roku oraz nagranie homilii mszy Wieczerzy Pańskiej z Krościenka w 1981 roku .

Katecheza wprowadzająca w Triduum Paschalne

Triduum Paschalne to wielkie doroczne rekolekcje Kościoła powszechnego. W szczególny sposób mają być one przeżyte we wspólnotach chrześcijańskich, w których życie Kościoła ma znajdować szczególny oddźwięk, w szczególnie intensywny sposób ma się aktualizować. […]

Można powiedzieć, że tak jak Triduum Paschalne streszcza w sobie cały rok liturgiczny, tak jak w swoich celebracjach i w znakach liturgicznych zawiera istotę chrześcijaństwa, tak samo cała odnowa Kościoła wyraża się w sposobie obchodzenia Triduum Paschalnego we wspólnotach lokalnych. Na pewno jest tu jakaś współzależność. Można by sformułować taką tezę: jaka odnowa Triduum Paschalnego, taka odnowa Kościoła. Bo odnowa Kościoła właściwie koncentruje się w tym, żeby misterium paschalne Chrystusa coraz bardziej świadomie było przeżywane przez wiernych i żeby owocowało w ich życiu. W ten sposób posoborowe dokumenty odnowy liturgii określają sens i cel tej odnowy. Chodzi nie o odnowę obrzędów, rytów, ale o to, żeby misterium paschalne wyrażało się w życiu wiernych, w życiu wspólnot chrześcijańskich, żeby naprawdę kształtowało i wiernych, i wspólnoty, żeby całe życie Kościoła było stopniowo włączane w rytm tajemnicy paschalnej Chrystusa, żeby żyło tą tajemnicą.

Triduum Paschalne to szczególna okazja do realizacji tego postulatu odnowy i stąd w całym dziele odnowy liturgii i odnowy Kościoła przez liturgię Triduum Paschalne odgrywa kluczową, centralną rolę.

Dobrze będzie przypomnieć te zasady przeżywania Triduum Paschalnego we wspólnotach chrześcijańskich. Wszystkie one powinny uczynić Triduum Paschalne centralnym punktem swojego życia liturgicznego. Dotyczy to zarówno Kościoła lokalnego, czyli parafii, jak i małych wspólnot pragnących realizować intensywniejsze życie ewangeliczne, czyli wspólnot zakonnych czy wspólnot świeckich coraz liczniej powstających w posoborowym Kościele. Te ostatnie powinny włączać się w przeżywanie Triduum Paschalnego w swoim Kościele lokalnym, w parafii, przejmując, o ile to możliwe, zadania animatorów zgromadzenia liturgicznego. Powinny także pielęgnować w tych dniach liturgię godzin. Oprócz tego ich członkowie mogą wspólnie przygotowywać się do należytego zrozumienia i przeżywania liturgii Triduum Paschalnego. […]

Jeżeli chcemy być żywym Kościołem, to praktycznie znaczy to, że musimy przeniknąć życie wszystkich członków i wspólnot ruchu głębokim zrozumieniem tajemnicy paschalnej Chrystusa. Można by powiedzieć, że Kościół wtedy jest Kościołem żywym, kiedy ta tajemnica jest w nim obecna. To znaczy kiedy chrześcijanie na co dzień przeżywają swoje powołanie chrztu świętego, kiedy pojmują swoje życie jako nieustanne przechodzenie z Chrystusem przez śmierć do życia, kiedy realizują swoje życie przez umieranie, przez dawanie siebie, kiedy poddają je prawu miłości i przechodzą do coraz pełniejszego życia w zmartwychwstaniu, by stawać się źródłem życia dla innych.

Istotę naszego ruchu można by ująć także w aspekcie tajemnicy paschalnej Chrystusa. I stąd jej owocne przeżycie podczas Triduum Paschalnego musi być czymś centralnym w życiu naszego ruchu. Tę świadomość musimy wychować, wypracować zarówno u siebie, jak i u wszystkich, którzy są z naszym ruchem związani.

Ale to związanie naszego ruchu z tajemnicą paschalną Chrystusa musi być jeszcze bardziej konkretne. Nie tylko w tym znaczeniu ogólnym, że rytm tej tajemnicy powinien jak gdyby wyznaczać rytm życia naszego ruchu, ale także w tym znaczeniu, żeby konkretne problemy, jakie ruch przeżywa czy wobec których stoi w danym momencie, widzieć z perspektywy tajemnicy paschalnej Chrystusa i rozwiązywać je w jej świetle. […] Jedynie na tej płaszczyźnie możemy poprawnie i zgodnie z wolą Bożą rozwiązywać wszystkie problemy. Wydaje mi się, że coroczne przeżywanie Triduum Paschalnego powinno być dla nas takim wspólnym wysiłkiem dostrzeżenia konkretnych sytuacji naszego ruchu w aspekcie tajemnicy paschalnej Chrystusa i wspólną refleksją nad nimi. A rezultatem tych przeżyć i przemyśleń powinien być jakiś manifest paschalny, który co roku określałby zadania i postawy członków ruchu i ukazywał, jak w najbliższym okresie, do następnego Triduum Paschalnego, podjąć je i rozwiązywać. […]

Sprawą zasadniczą będzie troska i czujność, żeby nie dać się zepchnąć z tej właściwej płaszczyzny związku z Chrystusem, związku z Jego tajemnicą paschalną. W miarę jak będziemy rozważali drogę Chrystusa, Jego mękę, śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, to uświadomią się nam poszczególne etapy naszej drogi, poszczególne elementy naszych postaw, które musimy w sobie wypracować i które musimy realizować.

Można by wskazać na pewien konkretny problem, który zarysowuje się w liturgii Wielkiego Tygodnia jeszcze przed rozpoczęciem Triduum Paschalnego. Od Niedzieli Palmowej aż do Wielkiego Czwartku zasadniczym motywem w tekstach biblijnych jest sprawa wyboru, decyzji: za czy przeciw Chrystusowi. Dokonuje się pewna selekcja, dokonuje się jakieś krystalizowanie się postaw. Można by w tym aspekcie przeanalizować czytania wszystkich ostatnich dni. Chyba ta myśl inspirowała dobór czytań Wielkiego Tygodnia. Z jednej strony wrogowie Chrystusa wyraźnie deklarują się jako wrogowie, łączą się, mobilizują i już całkiem świadomie dążą do tego, żeby Chrystusa zgładzić, żeby Go zaprowadzić na krzyż. Z drugiej strony dokonuje się pewne oczyszczenie w kręgu uczniów Chrystusa, w jego najbliższym otoczeniu. W tej wspólnocie także musi się dokonać ten wybór: czy jestem z Chrystusem, czy przeciw Niemu. Chrystus wyraźnie do tego prowadzi, żeby w końcu nastąpiła ta wyraźna deklaracja.

W tym kontekście najbardziej wymownym faktem, wydarzeniem, który ma wymowę symbolu, jest zdrada Judasza. O niej słuchaliśmy w liturgii Wielkiego Wtorku i Wielkiej Środy. Zwróćmy uwagę na to, że kontekstem, w którym Pismo Święte mówi o zdradzie Judasza, jest ostatnia wieczerza – kiedy już przygotowuje się Pascha, kiedy gromadzą się uczniowie, żeby z Chrystusem ją spożyć. Teraz Chrystus chce zebrać wokół siebie tych najwierniejszych, najbliższych. W czasie ostatniej wieczerzy nazwie ich przyjaciółmi. Zawiązuje się więc wspólnota uczniów, wspólnota Chrystusowa; zawiązuje się wspólnota nowego Ludu Bożego – Kościoła. Pierwszą żywą komórką tej wspólnoty jest właśnie ta gromadka wiernych uczniów, która zasiadła z Chrystusem do stołu, żeby spożyć Paschę.

A Chrystus dokonał zamiany sensu tej uroczystości, bo to, co dotychczas było figurą, zapowiedzią, co tylko wskazywało przyszłość, teraz w Chrystusie staje się rzeczywistością. Sens uczty paschalnej wypełnia się, kiedy Chrystus jako baranek samego siebie wydaje na zabicie, żeby wierni obmyci Jego krwią zostali wprowadzeni do wspólnoty Ludu Bożego i weszli do Ziemi Obiecanej nowego życia. Wtedy właśnie musi się dokonać selekcja. Chrystus prowadzi do tego, żeby ujawnić to, co głęboko kryje się w sercu ludzkim. Już nie może być atmosfery zakłamania, teraz wszystko musi być jawne. Chrystus nie chce dopuścić do tego, żeby w czasie uczty paschalnej, w czasie tej wieczerzy ostatniej, to co się dzieje, było kłamstwem, lecz chce, żeby wszystko miało pokrycie w wewnętrznych postawach uczestników tej wieczerzy. Dlatego Chrystus jak gdyby prowokuje Judasza, żeby się zdeklarował, i mówi do niego: „Co masz czynić, czyń zaraz” (zob. J 13,26). Ujawnia to, że Judasz jest zdrajcą, ujawnia to, co dotychczas było tylko jego wewnętrzną rzeczywistością i prowadzi do tego, że Judasz musi się zdecydować i przejść na stronę przeciwników Chrystusa.

W tej sytuacji musimy wyciągnąć wnioski konkretne, bo to samo będzie dotyczyło i musi dotyczyć także nas. Tam, gdzie powstają wspólnoty uczniów zgromadzonych przez Chrystusa, wspólnoty Jego wyznawców, tam musi się dokonać jakaś decyzja, jakiś wybór. W sytuacji, w jakiej my dzisiaj się znajdujemy, też musi się dokonać proces ujawnienia czy zdemaskowania Judasza. Bo judaszów jest mnóstwo. Mnóstwo jest tych, którzy godzą wspólnotę z Chrystusem i zdradę.  Zewnętrznie przyznają się do tego, że są uczniami Chrystusa, a w sercu już Go zdradzili. I to nie tylko w sensie grzechu, który jest zdradą Chrystusa, ale w tym znaczeniu dosłownym, tak jak to zrobił Judasz – że są narzędziami pewnych instytucji, pewnych mocy, które programowo dążą do zabicia Chrystusa, do zniszczenia wiary w Niego, do zniszczenia Kościoła. […] Nie ma najmniejszej wątpliwości, że plan zniszczenia Kościoła jest realizowany z żelazną konsekwencją, etap za etapem. A ten plan jest szatański przede wszystkim przez to, że Kościół ma być zniszczony rękami wyznawców Chrystusa, od wewnątrz, rękami tych, którzy podają się za Jego uczniów. […] Także dzisiaj musi dokonać się to, co dokonało się wtedy: Judasz musi być nazwany po imieniu. Inaczej proces rozkładu Kościoła od wewnątrz będzie dalej postępował i nawet nie spostrzeżemy się, kiedy przyjdzie ten moment, że już właściwie go nie będzie, że zostaną tylko pewne pozory, pewne resztki tradycji, resztki instytucji, zwyczajów, ale w gruncie rzeczy to już nie będzie Kościół Chrystusowy. […]

Jeżeli chcesz być wyznawcą Chrystusa, to bądź gotów na złożenie ofiary. Sprawy trzeba stawiać jasno i zdecydowanie. Jeżeli Kościół nie zdecyduje się na pójście drogą Chrystusa i drogą wiernych uczniów, nie będzie mógł istnieć, nie będzie mógł trwać w danym społeczeństwie. Postawy Judasza na dłuższą metę nie da się utrzymać. Musi dokonać się to, co się dokonało w przeddzień męki Chrystusa – zdecydowane rozdzielenie tych, którzy poszli za Chrystusem i tych, którzy opowiedzieli się przeciwko Niemu. […]

To jest jeden problem szczegółowy, który już zarysowuje nam rozważanie tajemnicy paschalnej Chrystusa. Takich tematów znajdziemy więcej. Może nie wszystko wyczerpiemy, może nie wszystko będzie odpowiadało rzeczywistym sytuacjom, ale chodzi o jakieś ukazanie problemu, uwrażliwienie nas. Chodzi o to, żebyśmy widzieli, że jedyną drogą jest droga krzyża, droga związana z cierpieniem, z ofiarą, ale jedynie ona jest drogą zwycięską.

Jeżeli w ruchu przyjmie się taka postawa, taki duch, to wtedy możemy ufnie patrzeć w przyszłość. […] Bez względu na to, jakie dalsze etapy rozwoju przygotuje nam opatrzność, jakie postawi przed nami trudności i zadania, naszym zadaniem jest głębokie wniknięcie w postawę Chrystusa i związanie się z Nim w Jego drodze paschalnej, w Jego przejściu przez krzyż, przez świadectwo miłości posunięte aż po krzyż, do zmartwychwstania. […]

(Katecheza ks. Franciszka Blachnickiego wprowadzająca w Triduum Paschalne, Lublin 1974).

Trzy znaki Wielkiego Czwartku

Baranek, wieczerza, umywanie nóg – oto trzy wielkie tematy i zarazem symbole, które wspominamy w liturgii w Wielki Czwartek. Te trzy symbole czy znaki wskazują na jedną rzeczywistość, wszystkie można sprowadzić jak gdyby do wspólnego mianownika, którym jest miłość.

Baranek to tajemniczy znak, który pojawił się przed wielu wiekami, kiedy Bóg wkroczył w historię narodu izraelskiego, aby wyrwać go z niewoli i wprowadzić do Ziemi Obiecanej. W tę decydującą noc, kiedy miało się dokonać wyjście, Bóg przez Mojżesza dał dziwny nakaz: każda rodzina izraelska miała zabić i spożyć baranka, a jego krwią pomazać drzwi swoich domów. W tę noc przez cały Egipt przeszedł anioł śmierci. W każdym domu poraził śmiercią wszystko pierworodne z ludzi i zwierząt. Jedynie te domy, których drzwi były pomazane krwią baranka, anioł śmierci ominął. W nich nikt nie zginął.

Dziwny znak, dziwna moc baranka i jego krwi. Wtedy z pewnością nikt tego nie rozumiał. A potem jeszcze Mojżesz im powiedział: „Dzień ten będzie dla was dniem pamiętnym i obchodzić go będziecie jako święto dla uczczenia Pana. Po wszystkie pokolenia w tym dniu świętować będziecie na zawsze” (Wj 12,14). Odtąd mieli wspominać to wydarzenie, przechowywać je w pamięci z pokolenia na pokolenie. Co roku, na pamiątkę tego dnia, zabijali i spożywali baranka i opowiadali wielkie dzieła Boże dokonane w historii narodu.

I oto ten tajemniczy znak wyjaśnia się ostatecznie dopiero wtedy, kiedy na ziemię przychodzi Jezus Chrystus, Syn Boży, kiedy na początku swego życia publicznego pojawia się nad brzegami Jordanu, a Jan Chrzciciel wskazuje na Niego i mówi: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1,29). I tutaj właśnie Jan Chrzciciel nawiązał do tej tradycji przekazywanej przez setki lat od tamtego tajemniczego wydarzenia z barankiem zabitym, którego krew ocaliła pierworodnych od śmierci. Kiedy Żydzi po raz kolejny obchodzili Paschę, kiedy znów wspominali tamto wydarzenie w czasie wieczerzy paschalnej, wtedy właśnie wszystko się wypełniło. Jezus Chrystus objawił, że On jest tym barankiem, który ocali od śmierci wszystkich ludzi, że Jego krew, krew baranka bez zmazy, zostanie przelana i wielu ocali od śmierci.

Odtąd nie obowiązuje stare przykazanie uczty paschalnej, zabijania baranka, wspominania tamtego wydarzenia. Teraz nastaje Nowe Przymierze. Chrystus mówi do uczniów, że teraz będą czynić to na Jego pamiątkę, a nie na pamiątkę tego, co tylko na Niego wskazywało. Wtedy Chrystus dał do spożycia chleb i dał wino do picia, i powiedział: „«To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!». Tak samo i kielich wziął po wieczerzy, mówiąc: «Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana»” (Łk 22,19-20).

W tym znaku Chrystus uprzedza to, co się stanie następnego dnia – On będzie zabity. Jego Krew zostanie przelana na krzyżu, Krew nowego Baranka, który wypełnia sens tego tajemniczego dawnego znaku. Odtąd ci, którzy tą przelaną na krzyżu Krwią Chrystusa w jakimś sensie pomażą swoje życie, swój dom, w którym mieszkają, dom swego życia, ci mocą tej Krwi zostaną ocaleni od śmierci wiecznej. Bo ta Krew zmywa nasze winy, oczyszcza nas z grzechu i tym samym uwalnia od śmierci i otwiera drogę do życia wiecznego.

Co roku obchodzimy tę pamiątkę w szczególnie uroczysty sposób. Ale nie tylko co roku, bo także w każdą niedzielę i nawet każdego dnia czynimy pamiątkę tego, co On uczynił, uobecniamy Jego Ofiarę. W postaciach chleba i wina spożywamy Jego Ciało i pijemy Jego Krew i tym samym nasze grzechy są niszczone, otrzymujemy życie i prawo do życia wiecznego. I to jest właśnie tajemnica Baranka, która przechodzi w tajemnicę wieczerzy, gdzie się spożywa Ciało i Krew Chrystusa na pamiątkę Jego zbawczej śmierci na krzyżu – po to, abyśmy zostali ocaleni od śmierci, po to, żebyśmy mieli życie.

Ale jest jeszcze trzeci znak: umywanie nóg. Gest uniżenia się i służby Boga, Syna Bożego, wobec człowieka. Co oznacza ten gest? Jeszcze mocniej uwydatnia i podkreśla to samo, co znak chleba i wina, Ciała i Krwi. To mianowicie, że Bóg przyszedł po to, aby nam służyć, aby oddać siebie, byśmy mieli życie. Prosty a niesłychanie wymowny i wstrząsający gest. Chrystus, Syn Boży, Nauczyciel, Pan i Mistrz pochyla się nad swoimi uczniami i umywa im nogi. Dzięki temu mogą oni zrozumieć głęboki sens tego wszystkiego, co się dzieje. A sens ten wyraża się w słowie „miłość”. Bo cóż to jest miłość? Miłość to oddanie siebie drugiemu, żeby dać mu szczęście, dać mu życie. Miłość to służba, ale służba posunięta aż do ofiary z siebie, aż do ofiary życia. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Nikt nie ma większej miłości od Jezusa, Syna Bożego, który właśnie dlatego, że ma największą miłość, na krzyżu oddaje życie za ludzi, żeby ich obmyć z grzechów. Potem jeszcze raz przemawia do uczniów: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13,12-15). 

Za chwilę w liturgii przypomnimy ten gest Chrystusa. Kapłan, który zastępuje Chrystusa, będzie umywał nogi dwunastu uczniom. W czasie tej symbolicznej, liturgicznej czynności będziemy śpiewali pieśń, która zawiera w sobie testament Chrystusa dany nam w czasie ostatniej wieczerzy: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 13,34). Ten obrzęd w liturgii nazywa się „mandatum”, to znaczy „przykazanie”, bo to jest gest, który wyraża to, że miłość to służba i że mamy sobie wzajemnie służyć, wzajemnie sobie nogi umywać, dlatego że On tak uczynił. To jest przykazanie nowe. Wcześniej było już przykazanie miłości, przykazanie miłowania Boga nade wszystko, a bliźniego jak siebie samego. A teraz jest przykazanie nowe: tak jak Ja was umiłowałem, tak wy się miłujcie wzajemnie. A jak On nas umiłował? Tak nas umiłował, że nogi umywał, że służył, że wydał samego siebie i wreszcie poszedł na krzyż, na śmierć, wylał za nas swoją krew, bo nikt nie ma większej miłości jak ten, który życie oddaje.

Baranek, wieczerza, spożywanie posiłku przy jednym stole, posiłku, który jest symbolem wydania siebie. Chleb i wino przemienione w Ciało i Krew. To wszystko mówi o tym samym – o miłości. „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3,16). Dał w znaczeniu jak najbardziej dosłownym, oddał na służbę człowieka, oddał na śmierć dla człowieka, „abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”. A więc aż do umywania nóg, aż do wydania siebie, aż do oddania życia. Jeżeli tak będziemy się miłowali, wtedy będziemy ocaleni. Bo miłość, która jest oddaniem wszystkiego, równocześnie jest jedyną drogą do tego, aby wszystko otrzymać, wszystko uzyskać. Życie za życie. Jeżeli oddaję życie za braci, Bóg mi je przywraca, tak jak Synowi, który umarł na krzyżu i odzyskał życie w zmartwychwstaniu, bo Bóg Ojciec nie mógł dać się Synowi prześcignąć w miłości. Jak On oddał życie, tak Bóg Ojciec musiał Mu je przywrócić w zmartwychwstaniu. Tak samo my, jeżeli z Chrystusem będziemy służyli, dawali siebie, otrzymamy życie, pełne życie, a w końcu życie wieczne.

(Homilia ks. Franciszka Blachnickiego w liturgii Mszy Wieczerzy Pańskiej, Carlsberg 31 III 1983, Szkoła Animatorów Ruchu Światło-Życie).

Homilia mszy Wieczerzy Pańskiej – ks. Franciszek Blachnicki – 1981 r.