Polski dzień

gibraltar1Początek lipca na Gibraltarze często łączy się z obchodami rocznicy śmierci gen. Sikorskiego. 4 lipca 1943 roku krótko przed północą rozbił się samolot wiozący polskiego Premiera i zarazem Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych oraz towarzyszące mu osoby. Do dziś ta katastrofa zbudza wiele kontrowersji. Atmosferę podnosi utajnienie dokumentów jej dotyczących w brytyjskich archiwach. Istnieje wiele hipotez, że był to zamach zorganizowany przez sowietów, amerykanów, Brytyjczyków, czy polskich przeciwników politycznych generała. Dla naszej Ojczyzny było to tragiczne w skutkach wydarzenie.

Jednak to właśnie ta tragedia niejako spięła Polskę i Gibraltar. Większość Polaków wie, że jest gdzieś (czasem dokładnie nie wiedząc gdzie) takie miejsce. Z drugiej zaś strony Gibraltarczycy wiedzą o istnieniu i trudnych dziejach Polski. Znajdziemy tutaj trzy pamiątkowe tablice poświęcone tragedii: pomnik na Europa Point, czyli na samym południu półwyspu, tablicę pamiątkową w Katedrze, pod obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej oraz tablicę w tunelu z czasów wielkiego oblężenia, skąd katastrofę widział radiotelegrafista – jedyny naoczny świadek zderzenia samolotu z Morzem Śródziemnym. Wśród najstarszych mieszkańców można znaleźć nielicznych, którzy byli wtedy w mieście (większość dzieci i młodych ludzi została ewakuowana na czas wojny) i pamiętają te dni. Jeden ze starszych panów z Odnowy wspominał mi, jak stał z pochodnią, oświetlając drogę konduktowi zdążającemu do portu, aby przewieź trumnę na pokładzie polskiego niszczyciela ORP „Orkan” do Anglii.

gibraltar2

W tym tygodniu obchodziliśmy tę rocznicę. Kilka dni opóźnienia związane były z niecodzienną wizytą. Do naszego portu zawinął polski okręt szkolny ORP „Wodnik”, odbywający rejs ze studentami Akademii Marynarki Wojennej. Poprzedni raz gościł tutaj 11 lat temu. Na tym okręcie wychowali się prawie wszyscy będący dziś w czynnej służbie oficerowie Polskiej Marynarki Wojennej. Choć ma za sobą blisko 40-letnią służbę, przeszedł kilka poważnych remontów i całe jego wnętrze jest nowoczesne. W związku z przybyciem tego szacownego okrętu postanowiliśmy wspólnie z załogą zorganizować godny obchód pamiętnych wydarzeń sprzed 71 lat.

Po wzajemnych konsultacjach postanowiliśmy ten dzień uczcić trzema wydarzeniami. Najpierw złożenie kwiatów przy pomniku upamiętniającym ofiary katastrofy z 1943 roku. Pięknie wyglądało to z delegacją marynarzy. Wraz z dowódcą okrętu kmdr. por. Pawłem Ogórkiem króciutko przemówiliśmy i wspólnie się pomodliliśmy. Następnie przeszliśmy do pobliskiego Sanktuarium Matki Boskiej Królowej Europy, gdzie przeżyliśmy Mszę św. Uczestniczyli w niej zarówno marynarze, Polonia, jak i nasi przyjaciele z Gibraltaru, w tym cała wspólnota młodzieży franciszkańskiej. Osobiście bardziej skupiłem się w homilii na działaniu Boga w naszym życiu, niż na tematyce historycznej. Dość szybko odparłem pokusę, aby pochwalić się swoją wiedzą i snuć różne domysły. Całe szczęście Słowo Boże był dla mnie ważniejsze.

Trzecią częścią naszego spotkania byłą wizyta na pokładzie ORP „Wodnik”. Co ciekawe, chętnych do odwiedzenia był wielu – szacujemy, że było to ok. 70 osób (na mszę aż tylu nie przyszło). Było to blisko dwugodzinne spotkanie z poczęstunkiem i możliwością zwiedzania okrętu. Myślę, że wielkie wrażenie zrobiło to na dzieciakach, a także na dużych chłopcach, którzy w większości po raz pierwszy mieli możliwość zwiedzania zakamarków okrętu. O zachodzie słońca uroczyście ściągnięto banderę i zakończyliśmy nasze spotkanie.

W ten sposób przeżyliśmy piękne i wielowymiarowe spotkanie, które także pozwoliło nam poznać nowych polskich mieszkańców naszych okolic i scementować więzi ze starymi bywalcami naszych spotkań. Wszystko zorganizowaliśmy w ekspresowym tempie dzięki życzliwości kilku zaangażowanych osób. Myślę, że dla wszystkich, zarówno z Polonii, jak i z załogi był to dobry czas. Ja osobiście jestem bardziej niż mocno zadowolony. Następnego dnia rano poszedłem do portu pożegnać wypływającego „Wodnika”. Muszę przyznać, że żegnałem go ze wzruszeniem. Ten dzień pokazał nam, że damy radę zorganizować tego typu spotkania. Nie jest problemem skrzyknięcie się, ani ogarnięcie sytuacji, czy podjęcie jakiś zadań. Daliśmy radę i stworzyliśmy szansę spotkania. Wszystko odbyło się bez udziału jakichkolwiek czynników oficjalnych, w oparciu o osobiste relacje i znajomości.

ks. Maciej Krulak