Top secret

To, co teraz czytasz, jest ściśle tajne, i uzyskaną wiedzą staraj się nie dzielić z nikim, kto mieszka na Gibraltarze albo kontaktuje się z którymś z tutejszych mieszkańców. Nie zwykłem dzielić się informacjami poufnymi, ale niechaj te zamieszczone tutaj staną się dla nas powodem do refleksji.

W ostatnich dniach biskup Ralf poprosił wszystkich księży o konsultacje pomysłu zwołania Diecezjalnej Rady Duszpasterskiej. Najpierw przedstawił odnośne stanowisko Magisterium Kościoła, zarówno nauczanie Soboru, Papieży, jak i przepisy zawarte w Kodeksie Prawa Kanonicznego. Następnie uszczegółowił jej zadania oraz kwestie uformowania i obradowania. Stało się to dla mnie przyczynkiem do przemyśleń na temat potrzeby spotkania, rozmowy, dzielenia się, czy krótko mówiąc kolegialności.

ts1

Kolegialność ma pomóc nam przeżywać głębiej idee Kościoła – wspólnoty. Niestety, jako dziedzice grzechu pierworodnego jesteśmy w stanie niewłaściwie wykorzystać każdą dobrą sposobność. Czasem takie kolegialne grona mielą i mielą, uciekając od podejmowania konkretnych decyzji i działań w czysto akademickie spory i dyskusje. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo utknięcia na gadaniu, które nie prowadzi do niczego, no może z wyjątkiem ułudy wspólnego działania. Z drugiej strony silne charaktery, które mają możliwość podejmowania samodzielnych decyzji, doprowadzają nawet nie tyle do realizacji dla nich tylko zrozumiałych pomysłów, ale do obumierania uczestnictwa w decydowaniu innych, sprowadzając ich do roli posłusznych i wiernych wykonawców woli przełożonych. Podobnie ma się problem z podjęciem odpowiedzialności. Może się rozmyć w gronie, gdzie każdy umyje ręce i powie, że on zasadniczo nigdy nie był za. Istnieje też niebezpieczeństwo takiego przejęcia się odpowiedzialnością przez jednego, że inni nie będą mieli wpływu na żadne decyzje – wszak on decyduje, bo on odpowiada przed kimś za całość podjętych decyzji.

Wszelkie „rady” nie mogą być ani sejmikiem ze skaczącymi sobie do oczu, a czasem i gardeł, politykami wewnątrzkościelnymi, którzy mają za sobą poparcie wyborców czy frakcji wiernych, ani tylko listkiem figowym dla decydentów. Nie są wszak owymi biblijnymi, a dokładnie apokaliptycznymi starcami, co to padają na twarz i mówią „Amen”. Tutaj każdy ma prawo do głosu, inicjatywy, krytyki, wątpliwości. Prawdą jest także to, że w ostateczności rada ma radzić, a ciężar decyzji po wnikliwej konsultacji ma dźwigać ten, któremu ją powierzono. Musimy w Kościele unikać zdziczałych przejawów pseudodemokracji, gdzie się gardłuje i raz mówi o racji większości, a kiedy indziej szantażuje niesłuchaniem czy wręcz prześladowaniem mniejszości. Odpowiedzią na tę dysfunkcje nie może być władza absolutystyczna, która prędzej czy później stanie się tyranią. Tu trzeba rozwagi i dwa razy więcej słuchać niż mówić.

ts2

Zawsze warto się szeroko konsultować, ale ostatecznie nie można sobie pozwolić na zwlekaniem z konkretnym działaniem. Wszak odłożenie decyzji na później jest najgorszą z możliwych decyzji. Harmonia odpowiedzialności i otwartości na głos innych – to model życia wspólnoty. Widać to także w działaniu papieża Franciszka, który tworzy kolejne grona konsultacji, aby w podejmowaniu ważnych, konkretnych i uzdrawiających decyzji, mieć szerszą perspektywę i zarazem móc liczyć na konkretne wsparcie, a potem na współdziałanie we wprowadzaniu w życie powziętych postanowień. Ważne jest, by odpowiedzialni nie zostali sami, tzn. ani nie zamknęli się na innych, ani nie zostali przez nich pozostawieni sami.

Na małą skalę próbuję tego zwłaszcza w CYC, która jest na etapie reform wewnętrznych. Dużo modlimy się za te zmiany, zarówno razem, jak i indywidualnie, ale gromadzimy się w mniejszych grupach i wspólnie radzimy. Potem konsultujemy między sobą to, co dostrzegliśmy. Na koniec, nim wprowadzimy jakiekolwiek zmiany, to najbliższy dzień modlitwy poświęcamy rozeznaniu zarówno wspólnotowemu (co mamy robić jako CYC), jak i indywidualnego (co każdy z nas ma robić we wspólnocie). Wstępnie zaproponowaliśmy kilka diakonii, bo tak można przetłumaczyć termin ministry (polski odpowiednik ministerstwo –pochodzi od łacińskiego słowa ministrare, tzn. służyć, czyli służba, ale także duszpasterstwo). Muzyczna, modlitwy, formacji, charytatywna (choć w angielskim charity oznacza zarówno dobroczynność, jak i miłosierdzie, a nawet miłość bliźniego, jako termin biblijny), witania i informacji (taka wewnętrzna służba wspólnocie, która ma troszczyć się zarówno o przekaz informacji, zwłaszcza poprzez Facebooka, jak i troskę o to, co dzieje się u członków wspólnoty, dbanie o nowych, witanie wszystkich przychodzących na spotkanie, w tym otwieranie, zamykanie, sprzątanie miejsca spotkań oraz przygotowanie kawy i herbaty po spotkaniu).

Za koordynację całości jest na razie odpowiedzialne pięcioosobowe grono (w tym ja i sekretarz). Na razie chcemy sporo uwagi poświęcić formacji, a poprzez nią przygotować się lepiej do ewangelizacji. Do koordynacji tych działań planujemy powołać kolejną służbę, ale to z czasem. Oczywiście chcemy być otwarci na to, co nowe, i nie zakładamy, że taki podział jest już na zawsze. Raczej uznajemy to za dobry początek. Na dzień dzisiejszy do każdej posługi mamy pierwsze chętne osoby, z którymi się wcześniej konsultowaliśmy. Wszystkim pozostałym damy czas na rozeznanie i decyzję, jak chcieliby posługiwać. Oczywiście zaznaczamy, że zawsze będą mogli później zmienić swoje miejsce we wspólnocie.

Na koniec kolejna miła niespodzianka – z zaciekawieniem przyjęto moją propozycję, aby na zakończenie dnia modlitwy przeżyć Nabożeństwo przyjęcia do Deuterokatechumenatu (nazwę sobie na razie darowałem), czyli przejścia na nowy poziom formacji i zaangażowania we wspólnocie. Całe szczęście mamy sporo materiałów formacyjnych Ruchu przetłumaczonych na język angielski (wielkie dzięki szczególnie A.). Rozeznaliśmy, że potrzeba nam takiego zewnętrznego znaku wejścia w nową rzeczywistość, którą wszyscy chcemy potraktować bardzo serio.

Na razie to wszystko jest ściśle tajne i dopiero na etapie przygotowań. Mam nadzieję, że lada dzień wszystko ruszy do przodu i zacznie się coś nowego – zarówno w diecezji, jak i w konkretnej wspólnocie, a w konsekwencji także w moim życiu.

ks. Maciej Krulak