Tu nie ma nieproszonych gości

Wraz z moją koleżanką Izą postanowiłyśmy kilka dni temu wyruszyć w podróż, nie długą, dwutygodniową, aby odwiedzić naszych znajomych. Miałyśmy kilka celów: wyrwać się na chwilę, pomyśleć o rzeczywistości, przeorganizować kilka spraw oraz odwiedziny. Pierwszym naszym celem była Kopia Górka.

fot. A. Rogowska

Poprowadziliśmy ostatnio w czwórkę, wraz z małżeństwem z Wrocławia, Magdą i Przemkiem, rekolekcje I st. ONŻ w Kenii. Zawoziłyśmy kilka materiałów po rekolekcjach. Ale to był tylko pretekst, tak na prawdę chciałam choć na kilka chwil stanąć w drzwiach Kopiej Górki, pomodlić się w kaplicy Chrystusa Sługi, pospacerować znanymi mi ścieżkami, porozmawiać z tamtejszymi domownikami, popatrzeć na cudowne góry.

fot. A. Rogowska

Jakież to było piękne spotkanie! Pełne ciepła, niespodziewanie, z plecakami, weszłyśmy do domu, gdzie przywitał nas uśmiech i radość tamtejszych domowniczek. Skąd bierze się ta radość, miłość do drugiego człowieka? Zainteresowanie jego życiem? Chęć pomocy? Uśmiech na twarzy, bijące z niej szczęście? Od razu zostałyśmy zaproszone do środka. Bo na Kopiej nie ma nieproszonych gości. Są goście nieoczekiwani, dla których, jak w naszych domach w Wigilię, zawsze czeka puste nakrycie.

fot. A. Rogowska

Dostałyśmy pyszny obiad, kawkę, siadłyśmy w salonie, posłuchałyśmy kilku historii, opowiedziałyśmy o rekolekcjach w Kenii, obejrzałyśmy film z tych rekolekcji. Raz jeszcze mogłyśmy przenieść się do tamtych dni, przypomnieć sobie wszystko, cieszyć się chwilą, opowiadać o owocach, o ludziach, o szczęściu, jakim nas Jezus obdarzył, że nas tam zaprosił. Piękny czas.

Był to w Krościenku zwykły dzień, niektórym przerwałyśmy pracę, ale dla nas domownicy uczynili go niezwykłym. Ciągle ktoś przychodził z radością. Zainteresowanie drugim człowiekiem, pytania. Byłyśmy w domu, radosnym, ciepłym domu. Nic dziwnego, że nie chciało nam się z tego domu wychodzić.

Zasiedziałyśmy się i to porządnie! Wyszłyśmy już o zmroku i wyruszyłyśmy do Budapesztu. Gdybyśmy tylko wiedziały, gdzie przekroczyć granicę, to zapewne byłoby to wszystko łatwiejsze, ale miałyśmy jedno: modlitwę ludzi, których próg przekroczyłyśmy, i ich troskę, które to prowadziły nas dalej.

Judyta Sowa i Iza Ostrowska