We wspólnocie

malzenstwoNajpierw był nasz ślub, a potem znajomi powiedzieli: „Czekaliśmy na was, teraz zakładamy krąg”.

Zaczęliśmy się spotykać z kilkoma małżeństwami raz w miesiącu. Co było i ciągle jest dla nas najważniejsze? Że i dla nich Pan Bóg jest ważny, że też chcą swoje małżeństwo budować na wierze, że również dla nich nie jest to proste. Dzięki wspólnym spotkaniom jest nam łatwiej.

Na każdym spotkaniu modlimy się, rozmawiamy o życiu małżeńskim i rodzinnym, życiu wiary. Spotkania są dużym wsparciem: wiemy, że ktoś się za nas modli, zwłaszcza, gdy nam coś nie wychodzi, wiemy, że inni mają podobne problemy i sposoby, w jaki je rozwiązują, często są dla nas inspiracją. Widzimy, jak Pan Bóg działa w ich życiu, przemienia je. Czasem to są takie małe cuda. Dzięki postawie tych małżeństw sami się nawracamy czy też zwyczajnie „trzymamy pion” w codziennej gonitwie.

Ksiądz Franciszek Blachnicki, zakładając rodzinną gałąź Ruchu Światło-Życie, odpowiedział na prostą potrzebę: rodzina, jako podstawowe miejsce spotkania i doświadczenia miłości, ma być i rzeczywiście jest w tym doświadczeniu przestrzenią spotkania z Bogiem (dlatego św. Hieronim nazwał ją domowym Kościołem). Wszystko zaczyna się od mojej relacji z Bogiem, od osobistej modlitwy, czytania i rozważania Pisma Świętego, w czasie którego słucham tego, co On chce mi powiedzieć. Potem, skoro jesteśmy małżeństwem, to ważna jest właśnie nasza małżeńska relacja. Realizuje się ona w dwóch wymiarach: pierwszy, my – Pan Bóg i nasza modlitwa małżeńska, a drugi to relacja między nami, małżonkami, którą budujemy i o którą dbamy przez dobrą rozmowę – dialog. Te elementy przekładają się potem na wymiar rodzinny. Modlimy się z naszymi dziećmi i uczymy je dobrego rozmawiania. Bo życie z Bogiem to nie tylko modlitwa, ale zwyczajne życie i chcemy, aby było dobre. Tu pojawia się więc reguła życia, jakieś świadome, praktyczne często postanowienie, które wprowadzamy w naszą rodzinną rzeczywistość. Choćby to, że nie wyrzucamy jedzenia.

Na naszej rodzinie się nie kończy. Istniejemy w szerszym kontekście innych rodzin, innych kręgów rodzin, z którymi spotykamy się na mszy świętej. Moja rodzina ma być miejscem spotkania z Bogiem, ale równie ważne jest nasze miejsce w Kościele. Tu, razem z innymi, spotykamy się z Chrystusem sakramentalnym – obecnym. To On zasadniczo wymyślił, że zbawi człowieka we wspólnocie. Są wreszcie rekolekcje. Szczególnie te piętnastodniowe. Nie tak łatwo na nie pojechać, bo o wymówki nietrudno, ale tak naprawdę na żadnych wczasach tak nie wypoczęliśmy. Bo skoro Pan Bóg działa i się nawracamy, to bez dwóch zdań jest to święty czas.
Czy warto o to wszystko walczyć? Sami często o to pytamy. Po prostu wiemy, że nam tak łatwiej żyć, a Pan Bóg i tak nas często zaskakuje.

Julia