Słowo między cierniami

W przypowieści o siewcy i jej wyjaśnieniu (Łk 8,4-15) szczególnie niepokojący jest dla mnie przykład ze Słowem, które padło między ciernie. Inne sytuacje są oczywiste – diabeł zabierający Słowo z serca czy nieposłuszeństwo Słowu poprzez uleganie pokusom. Ale Słowo padające między ciernie „oznacza tych, którzy słuchają”, ale „nie osiągają dojrzałości” (w przekładzie Biblii Paulistów, Biblii ekumenicznej i Biblii Poznańskiej) czy „nie wydają owocu” (w przekładzie Biblii Tysiąclecia). Biblia Tysiąclecia mówi tutaj wprawdzie dość enigmatycznie o tym, że najpierw „odchodzą”, ale tego (czy analogicznego) zwrotu nie ma w innych przekładach.

Dlaczego ten przykład mnie niepokoi? Dlatego, że oznacza ludzi, w których Słowo trwa, którzy może nawet Słowem starają się żyć na co dzień, którzy usłyszanego Słowa nie zapominają. Tylko, no właśnie – nie osiągają dojrzałości, nie wydają owocu. Dojrzałość, owocowanie bardzo trudno jest zmierzyć, obiektywnie ocenić, zwłaszcza trudno to zrobić wobec samego siebie. Można więc żyć w błogim przeświadczeniu, że wszystko jest w porządku – że Słowa nie zapomniałem, że nim żyję – podczas gdy tak naprawdę nic w porządku nie będzie.

A co powoduje, że się nie wydaje owocu? „Troski, bogactwa i przyjemności (czy rozkosze) życia”. Najprostsze są dwie ostatnie przyczyny – wiadomo, że używanie bogactwa czy przyjemności życia potrafi wciągnąć człowieka, przekierować jego priorytety czy po prostu osłabić żarliwość. Warto jednak zwrócić uwagę, że tak samo może być z troskami. Nikt nie pragnie trosk (w przeciwieństwie do bogactwa i przyjemności życia), gdy przychodzą, chciałoby się, aby jak najszybciej odeszły. Troski jednak trwają w znacznej mierze niezależnie od naszej woli. I one również mogą nas tak wciągnąć, że Słowo nie osiągnie w nas dojrzałości, nie wyda owocu.

Krzysztof Jankowiak