Współpraca Ruchu Światło-Życie i Campus Crusade for Christ

31 października 1962 roku w czasie zabawy zorganizowanej przez grupę młodzieżową Awana Shipmates w piwnicach małego kościółka w Chicago usłyszałem przesłanie Ewangelii. Miałem wtedy 13 lat. Przesłanie, które wówczas usłyszałem, nie tylko mówiło o tym, co zrobił dla mnie Bóg, ale wzywało do osobistego powierzenia swojego życia Chrystusowi, uznania Go za swojego Pana i Zbawiciela. Odpowiedziałem na to wezwanie i od tego czasu Jezus zaczął zmieniać moje życie.

Przez kolejne cztery lata byłem zaangażowany w Awana Shipmates. W tym czasie związałem się również z dwiema organizacjami misyjnymi: z Nawigatorami i z Młodzieżą dla Chrystusa, uczestnicząc w organizowanych przez nich szkoleniach.

W roku 1968 zacząłem współpracować na wyższej uczelni z Ruchem Campus Crusade for Christ jako lider studencki. Był to okres, kiedy chciałem nauczyć się jak najlepiej i najskuteczniej dotrzeć do ludzi, a następnie przyprowadzić ich do Chrystusa. To zapewniał mi Ruch, poza tym atmosfera, jaka tu panowała, bardzo mi odpowiadała – czułem się jak w domu.

W grudniu 1970 roku ja oraz 2000 innych studentów Chicago uczestniczyło w spotkaniu z Billem Brightem (założycielem i liderem Campus Crusade for Christ). Po wykładzie Bill poprosił nas, abyśmy wybrali kraj, za który chcemy się modlić, który chcemy wspierać i do którego bylibyśmy zdecydowani pojechać. Wtedy wybrałem Polskę – a właściwie wybrał ją dla mnie Bóg. Zacząłem się modlić za ten kraj i szukać możliwości wyjazdu.

Polska była bliska memu sercu, ponieważ moi rodzice byli emigrantami z Polski. Oni też wszczepili mi głębokie poczucie polskości – głównie tata, który żył w Ameryce tak, jakby był w niej dopiero od wczoraj (nigdy nie przystosował się do amerykańskiego stylu życia).

Niełatwo było uzyskać zgodę na przyjazd do Polski – kraju za ,,żelazną kurtyną”. Po roku starań udało się! Wrzesień 1974 roku spędziłem już w Krakowie, gdzie niebawem miałem podjąć studia na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Najpierw poznawałem język, kulturę i historię kraju, potem zacząłem studiować psychologię. Przez pierwsze trzy miesiące starałem się również zapoznać z sytuacją kościołów w Polsce. Zarówno kościół katolicki, jak i protestancki miały swoje problemy. Zbyt mało mówiło się w nich o Piśmie Świętym i o ewangelizacji.

Na święta Bożego Narodzenia pojechałem do Wiednia, i przez dwa tygodnie gościłem u Dyrektora Campus Crusade for Christ na Europę Środkowo-Wschodnią, Buda Hinksona. Dużo czasu poświęciliśmy rozmawiając wspólnie na tematy związane z możliwościami i sposobami prowadzenia działalności w Polsce. Chociaż przyjechałem do Polski jako student, to jednak głównym celem mojego pobytu w tym kraju była służba Bogu. Nie miałem jednak żadnych kontaktów z chrześcijanami, i nie znałem nikogo, kto mógłby mi pomóc. Wtedy postanowiłem wykorzystać swoje zdolności artystyczne (przez cztery lata grałem w chrześcijańskiej grupie rockowej w Chicago). Powoli zacząłem zdobywać sobie przyjaciół w tym obcym dla mnie kraju śpiewając i grając na gitarze. W tamtych czasach byłem nielada atrakcją – Amerykanin z gitarą! – dlatego dość często zapraszano mnie do klubów studenckich, abym dawał koncerty. Śpiewałem min. w ,,Zaścianku”, w klubie na rynku -,,Pod Jaszczurami” i w Rotundzie. Śpiewałem piosenki chrześcijańskie, mówiłem swoje świadectwo, a czasami coś więcej o Bogu.

Ostatni koncert organizowany przez władze dałem w dniu 1maja 1975 roku. Zostałem wtedy zaproszony do ,,Zaścianka” przez organizację partyjną. Po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć, jak wygląda zebranie partyjne – w środku programu chwalenie się nawzajem.

Na moją część artystyczną przeznaczyli 20 minut. Zaśpiewałem trzy piosenki chrześcijańskie, napisane przez murzynów w Ameryce – Negroe Spirituals, i mówiłem, co te piosenki dla nich znaczyły. Po moim koncercie zapanowała cisza. Po kilku sekundach po cichu klaskali, ale nie wręczyli mi kwiatów, które wcześniej przygotowali. Poszedłem na górę do pokoju na trzecim piętrze. Po pięciu minutach weszła dziewczyna z kwiatami dla mnie. Później od mojego znajomego z radia dowiedziałem się, że zatrzymano organizatora tego spotkania. Koniec mojej kariery śpiewu – pomyślałem.

Kilku studentów słysząc, jak mówiłem o Bogu, zaprosiło mnie do kościoła katolickiego. Tak zaczęła się długa wędrówka po kościołach, gdzie często mogłem głosić Ewangelię. Wtedy fakt, że sam nie byłem katolikiem, nikomu w kościele nie przeszkadzał – byłem kilka razy zapraszany do Seminarium Duchownego oraz na spotkania z biskupami. Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że nie był to dobry czas dla chrześcijanina – obcokrajowca, ponieważ jako Amerykanin byłem pod stałą kontrolą milicji. Gdy moja współpraca z Kościołem Katolickim zacieśniła się, byłem też pod obserwacją UB. Kilka razy grożono mi. Jednak pomimo tych niesprzyjających okoliczności nadal spotykałem się z najważniejszymi osobami w Kościele – kilka razy z Kardynałem Karolem Wojtyłą, aby ustalić współpracę z Campus Crusade for Christ. (Kardynała poznałem już wcześniej podczas spotkania w Beczce, gdzie chciał ze mną porozmawiać po angielsku).

Decydująca rozmowa dotycząca działalności Ruchu w Polsce odbyła się w Lublinie, gdzie na KUL -u doszło do mojego spotkania z ks. prof. Blachnickim. Byłem wtedy pośrednikiem między dyrektorem Hinksonem w Wiedniu i księdzem Blachnickim, który popierał w Polsce współpracę z Campus Crusade for Christ. Ksiądz Blachnicki mówił mi o działalności Oaz w 1975 roku, które modliły się o nowy kierunek w swojej działalności. Liderzy doszli wówczas do wniosku, że Bóg chce ich powołać do większego niż dotychczas dzieła. Nikt jednak nie wiedział dokładnie, jak to ma wyglądać. Ja ze swej strony mówiłem o Ruchu – o jego sposobie działania i możliwościach.

Ostatecznie umówiliśmy się, że grupa ludzi z Campus Crusade for Christ przyjedzie do centrum Oazy w Krościenku, w 1976 roku, aby dzielić się swoimi doświadczeniami na polu ewangelizacji i uczniostwa. Z takimi (nie sprecyzowanymi dokładnie) ustaleniami pojechałem do Buda Hinksona, który wysłał do Polski zespół ludzi pod kierownictwem Dicka i Lindy Sanner.

Już w 1975 roku powstały w Krakowie trzy małe grupy, które prowadziłem. Dwie grupy studentów polonijnych i jedna grupa polskich studentów z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wszystkich razem było około 18 osób.

Na spotkaniach ze studentami UJ przerabialiśmy materiały CCC, które przetłumaczyłem na język polski, studiowaliśmy listy św. Piotra i wspólnie się modliliśmy. W grupie studentów polonijnych studiowaliśmy list do Rzymian, oglądaliśmy też filmy chrześcijańskie, które udało mi się przywieźć do Polski. Oprócz wspólnych spotkań, robiliśmy sobie przyjacielskie wycieczki poza miasto. Z grupą Polaków (składała się z czterech studentów z wydziału Prawa na UJ) mieliśmy dwa wyjazdy w góry i jeden do Lublina, podczas którego poznałem księdza Blachnickiego.

Z tymi też studentami tłumaczyliśmy ,,Cztery Prawa Duchowego Życia”. Kiedy byłem zaproszony do biura Kardynała Wojtyły – byłem tam razem z Andrzejem Sionkiem – przekazałem mu przetłumaczone na język polski ,,Cztery Prawa…” oraz inne materiały szkoleniowe po angielsku. Po jakimś czasie jego księża powiedzieli mi, że Kardynał mówił im o tych materiałach i żeby oni te materiały używali.

Od 1976 roku Campus Crusade for Christ w Polsce zaczął używać nazwy Ruchu Agape. Nazwę Agape nadałem za zgodą Buda Hinksona. Dlaczego taką nazwę? Była to nazwa międzynarodowa, która określała Ewangelię i nasze metody działania.

Pierwszy rok działalności Agape w Polsce był całkowicie poświęcony na ewangelizację. Bez przerwy byliśmy wysyłani do różnych punktów oazowych składając świadectwo o swojej wierze i dzieląc się ,,Czterema prawami duchowego życia”. Na głównych zebraniach w Krościenku byliśmy proszeni o prowadzenie większości spotkań wraz ze śpiewem i z wykładami. Po letnich obozach w 1976 roku Ruch Agape miał bardzo dużo nowych kontaktów i pracy w całej Polsce – głównie jeśli chodzi o przygotowywanie spotkań ewangelizacyjnych w rożnych kościołach katolickich. Bud Hinkson i Shirley Hinkson razem z swoimi dziećmi Jon i Joi kilkakrotnie organizowali takie spotkania w Łodzi, w Krakowie, Warszawie i w Lublinie. Ja natomiast jeździłem do rożnych ośrodków Oazy oraz do innych grup, takich jak np. Neokatechumenat w Lublinie, dając świadectwo i zachęcając do współpracy.

W końcu 1978 roku zaczęły powstawać w Polsce pierwsze ośrodki Ruchu Agape – dotychczas nasza działalność ograniczała się tylko do współpracy z innymi grupami. Zadanie organizowania takich ośrodków należało do Larry’ego Thompsona i tych, którzy z nim pracowali. Ja osobiście nie brałem w tym udziału, ponieważ wyjechałem z Polski w maju 1978 roku.