Wynagradzająca za niewierności

Droga Krzyżowa ks. Wojciecha Danielskiego z 13 marca 1971 roku.

  1. Przyjmij z poddaniem w milczeniu zadania, jakie Ojciec daje, aby zbawić świat. Czy tak rozumiesz swoją pracę, studia? Nie narzekaj.
  2. Przyjmij z gotowością, z zaufaniem w swoje siły, skoro to ma być dla ludzi; inaczej by Ojciec nie zesłał, gdyby nie było na twoją miarę.
  3. Wiadomo, że zaraz na początku, po pierwszym entuzjazmie, kiedy cię zadanie wciąga, może nastąpić też pierwsze zniechęcenie. Na to musisz być gotów.
  4. Nie dźwigasz sam. To nieprawda. Jest z Tobą Maryja, Matka, która współczuje, współcierpi. I nawet tylko patrząc na ciebie utrudzonego, dodaje ci otuchy. Ona patrzy ufnie – wie, że dojdziesz. Dziękuj.
  5. Nie jesteś sam. Są przy tobie ci, którzy są gotowi ci pomóc, nawet pomagają, ale albo odtrącasz, albo nie widzisz. Rozejrzyj się, kto to jest, co z tobą podzielił brzemię, nawet przyjął na siebie – modli się, a może cierpi za ciebie. Dziękuj.
  6. Nie jesteś sam. Są ci, którzy patrzą na twoją twarz i wyczytują z niej, jak się męczysz. Czy nie dajesz im za wiele powodów do współczucia? Czy nie przychodzisz z cierpiętliwą twarzą? Dziękuj, że cię ktoś patrząc, pilnuje.
  7. Do końca daleko. Połowa drogi już dosyć zmęczyła. Zaplątałeś się w robocie, i ani rusz. Cofnąć się nie wypada, bo żal włożonego trudu. Wstań i idź dalej. Spójrz inaczej: tyle podołałem, dalej też podołam.
  8. Co to znaczy – naprawdę krzyżowi zaufać i podnieść się, i zebrać siły Bogatszy o takie doświadczenie, możesz rozdawać innym: a ty „nawróciwszy się, utwierdzaj braci”.
  9. Jak trudno nieraz coś kończyć, zwłaszcza gdy koniec ucieka, bo odporność i siły fizyczne i umysłowe są już rzeczywiście bardzo napięte. Można leżeć o krok od mety. Mów wtedy: jeszcze tylko, jeszcze tylko… a potem już „słońce i harmonia” (Norwid).
  10. Odarty, utracić możesz wszystko. Posądzą cię, ośmieszą, obnażą, albo i oczernią. Będą cię chcieli obrzydzić nawet najbliższym tobie. Ale ty sam staraj się uwalniać z krępującego pancerza względu ludzkiego. Bądź wolny, jak Dawid do rozprawy z Goliatem.
  11. Tyle chciałbyś zrobić, tylu cię podobno potrzebuje, ponosi cię chęć czynienia dobrze wszędzie i wszystkim. I nie tylko choroba cię unieruchamia i krępuje twój właściwy krzyż. To właśnie on jest przyszłością – nie ten, który sam wybierasz. Bo to, co najtrudniejsze, a na pewno obowiązki, jest twoim krzyżem.
  12. Spójrz, oderwany od ziemi. Stań obok mego krzyża i spójrz na cierpienie tego świata. Powiedz ze mną: „Żal mi tego ludu”. Pomyśl, czyś się nie zagrzebał w sobie, nie przesadził z litością nad sobą! Ilu ludzi czeka na zbawienie! To dla nich to wszystko znosisz, i ciesz się – dzięki temu przybliża się ich wybawienie. A z czego, to sam często wiesz. Czy zatem wiesz, po co jest twój krzyż?
  13. Gdy ci już nic nie idzie, gdy następuje zastój w robocie, gdy ci się wydaje, że już ustaniesz drodze – nie pozwól, byś taki zmartwiały duchowo miał pozostawać na krzyżu. Ufnie spocznij w ramionach swej Matki. Odpocznij, ale przy Niej. Poddaj się tym, którzy są ci najwierniejsi, choćby wspaniałym twoim świętym patronom.
  14. Grób czcimy jako miejsce triumfu. Im bardziej umierasz dla siebie, tym bardziej wzrasta życie w tylu, w tylu ludziach, dla których jesteś. Przecież to jest ojcostwo duchowe: tak się wydawać, wykrwawiać, zdzierać, by oni rośli.

Opracowanie: Grażyna Wilczyńska