Siloe, nr 7, listopad 1978

"Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham''
Napisał: Larry Christenson

Już w czasach pierwszych Ojców Kościoła, w obrazie oblubienicy i oblubieńca z Pieśni na Pieśniami Salomona, dostrzegano analogię związku zachodzącego między Chrystusem a Jego Kościołem. Mając to na uwadze, w pierwszych trzech rozdziałach Pieśni nad Pieśniami możemy odkryć głębię natury miłości Chrystusowej do swojego ludu dzisiaj, głębię, która może rozbudzić w nas miłość do oblubieńca.

"Śliczne są lica twe wśród wisiorków, szyja twa wśród korali '' /PnP 1, 10 /

Oblubienica przygotowuje się nosząc w sercu jedno pragnienie: by przypodobać się oblubieńcowi. Jeżeli jest piękna, jest piękna dla niego. Drogie kamienie, korale nie są bezwzględnie konieczne / jest dobrze ubrana i bez nich / ale one dodają pewną nutę elegancji.

W życiu chrześcijańskim jest miejsce na posunięcie się daleko ponad to, czego Bóg od nas wymaga. Nie po to, by zdobyć Jego przychylność ponieważ tę już posiadamy, ale celem rozradowania Go. Chodzi nie tyle o to, co musimy uczynić, ile o to, co możemy zrobić. Miłość jest twórcza. Miłość szuka sposobów uradowania umiłowanego.

W jaki sposób możemy przynieść Jezusowi radość, wykraczając poza to, czego On może od nas oczekiwać ? Co uczynić, by taka postawa utrwaliła się w naszym życiu ? Serce pragnące Go uszczęśliwić odkryje nieskończone możliwości.

"Gdy król wśród biesiadników przebywa, nard mój rozsiewa woń swoją" /PnP 1, 12 /

Zadowolenie oblubieńca zostaje wzmożone przyjemnym zapachem perfum oblubienicy. Olejek nardowy przypomina nam namaszczenie w Betanii / Mk 14, 3-9; J 12, 1-8 /. Stanowi wyraz rozrzutnej miłości, która obejmuje umiłowanego. "Dom napełnił się wonią olejku" / J 12, 3 /. Olejek symbolizuje miłość oblubienicy, która pragnie w pełni objąć oblubieńca, zatracając siebie.

Istnieje pewna posługa, która wyraża naszą miłość do Boga. Zachowując Jego przykazania, dajemy dowód naszej miłości względem Niego /1 J 5, 3 /. Dla wielu, to jest jedyny sposób wyrażania miłości do Boga. Niektórzy nawet sądzą, że wszystko poza dobrymi uczynkami odbiega od prawdziwej miłości Boga. "Nakarm głodnych, odwiedzaj uwięzionych, troszcz się o biednych - w ten sposób ukażesz swoją miłość do Boga''.

Ten aspekt wyrażania miłości zajmuje istotnie centralne miejsce w Ewangelii; nie wyklucza on jednak innych sposobów kochania. Nawet wśród apostołów znaleźli się tacy, którzy przeoczyli tę prawdę, krytykując rozrzutność kobiety namaszczającej głowę Jezusa. "A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: "Po co to marnowanie olejku ? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż trzysta denarów i rozdać ubogim''. I przeciw niej szemrali'' /Mk 14, 4-5 /. Jezus zaś bronił kobietę. Pochwala jej rozrzutność. Dostrzega w jej czynie gest miłości.

Pobożność "ekstrawagancka'' może wywoływać głosy radzące umiarkowanie, równowagę i rozsądek. Tego typu uwagi mają na celu zabezpieczenie przed fanatyzmem. Bezsprzecznie, niebezpieczeństwo fanatyzmu nie może być lekko potraktowane. Nędzny obraz przedstawia ludzka natura pochłonięta ogniem fanatyzmu. Ale niebezpieczeństwo fanatyzmu jest dokładnie czymś przeciwnym do autentycznego nabożeństwa do Jezusa. Fanatyzm wcześniej czy później kieruje się przeciwko czemuś lub komuś: przeciw grzesznikom, formalistom, hierarchii, ciemięzcom, wrogom wolności.

Fanatyk kierowany jest nieugiętym duchem, zachłannym przekonaniem, które stawia sobie za cel wykorzenienie zła.

W tym tkwi niebezpieczeństwo. Fanatyk nie tylko widzi zło; czuje się powołany świętym wezwaniem do osobistego rozprawienia się z nim. Jego uwaga skoncentrowana jest na zjawisku negatywnym, przeciwko któremu on się wypowiada.

Osoba szczerze oddana Jezusowi skupia swoją uwagę na Panu. Oczarowana miłością Jezusa daje Mu to co posiada: czas i niepodzielną uwagę. Oblubienica nade wszystko pragnie być z oblubieńcem.

Przebywając z Jezusem, coraz jaśniej dostrzeżemy to, za czym się opowiada a czemu się sprzeciwia. I te osądy przyjmiemy za własne. Ale nie przyjmiemy wobec nich postawy fanatycznej. Inaczej mówiąc, nie wyznaczymy samych siebie do wykorzenienia takiego czy innego zła z bezwzględną gorliwością Jakuba i Jana: "Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich '' / Łk 9, 54 /.

Ci, którzy oskarżają o fanatyzm ludzi oddanych Chrystusowi zazwyczaj pragną im przez to powiedzieć: "Nie powinieneś się tak angażować w ten związek z Chrystusem. Krótka modlitwa na początku dnia i przed posiłkiem wystarczą. Ale wstawanie godzinę wcześniej na modlitwę i rozważanie Pisma Św., poświęcanie weekendu na modlitwę i post, by szukać Pana, trzygodzinne spotkania modlitewne...? Bądź roztropny''.

Czy wymawia się pannie młodej czas, który spędza ze swoim małżonkiem? Czy zachęca się ją do zachowania roztropności? Niebezpieczeństwo zboczenia z drogi tych ludzi, którzy zbyt wiele czasu spędzają na modlitwie i zjednoczeniu z Jezusem jest stosunkowo małe. Najsłabszą stroną współczesnego Kościoła jest nieobecność ducha modlitwy, a tym samym brak prawdziwego nabożeństwa do Jezusa. Gdy śledzimy dzieje ludu Bożego, to dostrzegamy, że to właśnie ludzie modlitwy: mężczyźni i kobiety oddane Bogu, najpełniej realizowali Jego wolę i służyli światu.

Przypuszczenie, że jest to próba zwolnienia się z odpowiedzialności i troski o świat wypływa z błędnego przekonania, że światu możemy służyć bez Jezusa. W rzeczywistości, bez Jezusa stajemy wobec świata z pustymi rękami. Bez czasu, w którym jednoczymy się z Jezusem będziemy zdolni dać światu jedynie plewy naszej humanitarnej troski. A świat połknąwszy plewy odwróci się od nas z niezadowoleniem i pogardą.

Odrzucanie współczesnego Kościoła przez świat jest odrzucaniem Kościoła, który krząta się wokół potrzeb i bolączek społeczeństw, ale wstydzi się jednego, co mogłoby dać moc do uzdrowienia ran świata: żarliwej miłości Jezusa.

Panie Jezu ! Pozwól by zapach naszej miłości napełnił cały dom. Nie dopuść, by cokolwiek pozbawiło nas przywileju i radości miłowania Ciebie.

"O jak piękna jesteś, przyjaciółko moja, jak piękna, oczy twe jak gołębice !

Zaiste piękny jesteś, miły mój

O jakże uroczy ! " / PnP 1, 15-16 /

Zachwyt oblubieńca nad pięknem panny młodej nie wypływa z grzeczności. Jest zachwytem zadumy, zatrzymaniem się nad urodą oblubienicy i radowaniem się nią.

W taki sam sposób Jezus spogląda na swoją oblubienicę - Kościół. W taki sam sposób patrzył na nią od początku, gdy ją odszukiwał, przyciągał do siebie i zdobył. W taki sam sposób patrzy na każdego chrześcijanina, którego pociąga do siebie. Trudno jest nam uwierzyć w to, że Jezus kocha nas takimi jacy jesteśmy, że kocha nas grzeszników i przychodzi do nas. On nas kocha szczerze i gorąco i mówi do nas: "O jak piękna jesteś, przyjaciółko moja''. Nie mamy prawa kwestionować Jego osądu. Jesteśmy piękni, jesteśmy Jego radością, to jest Jego ocena, dlatego możemy się tym cieszyć.

Panie, nie pozwól bym stał się znużony twoją wywyższającą mnie miłością; nie pozwól bym ją zdradził czy zlekceważył. Spraw, by moją odpowiedzią zawsze były słowa: "Zaiste piękny jesteś, miły mój, o jakże uroczy !''

"Jak lilia pośród cierni

tak przyjaciółka ma pośród dziewcząt'' / PnP 2, 2 /

Kościół na nowo powinien odzyskać swoje poczucie godności, świadomość swojego uprzywilejowanego miejsca w sercu Pana. Skoro on nas wybrał jako swoją oblubienicę "lilię pośród cierni'', nie do nas należy sprzeciwianie się takiemu wyróżnieniu. Pozwólmy Jemu tłumaczyć się ze swojego wyboru - o ile wyjaśnienie tego w ogóle jest konieczne. Z naszej strony, cieszmy się Nim i oddajmy Mu naszą wyłączną miłość.

W przyjęciu naszego wybraństwa z wdzięcznością, może nam dopomóc świadomość, że jest to dar: nie zasłużyliśmy ani nie zapracowaliśmy na niego. Św. Paweł powiedział, że "Bóg wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał mnie'' /Gal 1, 15 /. Żaden chrześcijanin nie jest w stanie zasłużyć sobie na szczególną miłość Chrystusa. Ona jest mu dana.

Obraz małżeństwa bezsprzecznie wiąże się z założeniem, że oblubieniec opuszcza innych, by ślubować swoją wierność oblubienicy. Musimy się po prostu wyrzec naszych przesądów i przyjąć Jego wybór. To nie jest coś co sami wymyśliliśmy lub co możemy przypisać sobie. To On dokonał wyboru. Możemy proponować innym, by w to uwierzyli i w ten sposób zostali włączeni w wybraną społeczność, ale nie możemy udawać czy szerzyć pogląd, że ta szczególna miłość Jezusa względem oblubienicy jest mniej warta od jego powszechnej miłości względem całego świata i całej ludzkości.

Taki pogląd wywodzi się z ludzkich spekulacji, a nie z objawienia biblijnego. Podobne skrupuły są obce Panu. On deklaruje w sposób otwarty i wyraźny swoje szczególne i wyróżniające przywiązanie do swojej oblubienicy: "Jak lilia pośród cierni, tak przyjaciółka ma pośród dziewcząt''. Na tak niezasłużoną miłość możemy odpowiedzieć jedynie słowami św. Franciszka: "Mój Boże ! Moje wszystko !''

"Na łożu mym nocą szukałam

umiłowanego mej duszy,

szukałam go, lecz nie znalazłam'' / PnP 3, 1/

Mamy tutaj bardzo realistyczny opis pewnego zwrotu w życiu modlitwy. Odnosimy wrażenie, że Bóg nas opuścił. Poczucie jedności wydaje się być nieprawdziwe, wymuszone. Staramy się być wiernymi dawnemu rytmowi modlitwy, ale "nie znajdujemy go''. Wciąż dążymy do trwania na modlitwie, ale poczucie łączności zanika, on "nie daje odpowiedzi''.

Jest to konieczny element w kształtowaniu naszej przyjaźni z Chrystusem. Czas cichej i żywej medytacji nie może trwać bez końca. On się odsuwa, by umożliwić nam wejście w nową fazę, głębiej rozwijającą nasz związek z Nim. Niekiedy to wzrastanie dokonuje się w sposób naturalny, delikatnie i stopniowo. Ale często wiąże się z "nocą ciemności'', usilnym szukaniem Boga i nie spotykaniem Go; po to byśmy mogli Go odnaleźć w sposób nowy i głębszy.

To, że nie możemy Go odnaleźć nie oznacza, że utraciliśmy Go, ale że czeka nas nowe odkrycie. To, że nie daje nam żadnej odpowiedzi, nie oznacza, że nas opuścił, ale że pragnie spotkać się z nami w innym miejscu, w sposób różny od tego, do którego przyzwyczailiśmy się.

"Wstanę, po mieście chodzić będę,
wśród ulic i placów,
szukać będę ukochanego mej duszy''
Szukałam go, lecz nie znalazłam.
Spotkali mnie strażnicy, którzy obchodzą miasto.
"Czyście widzieli miłego duszy mej ?'' /PnP 3, 2-3 /

Gdy noc zmysłów nastanie, Kościół - oblubienica musi się poruszyć, by odnaleźć tego, którego jej dusza miłuje. Zauważamy jakiś brak powściągliwości w oblubienicy szukającej swojego oblubieńca. Kościół musi dojść do takiej rozpaczy, musi szukać Jezusa tak jak porzucona panna młoda szuka swego umiłowanego.

Upokarzające jest szukanie Pana po ulicach, w gwarnym i ruchliwym mieście, pytanie strażników gdzie można Go odnaleźć, gdy znało się go kiedyś w sposób bliski i intymny. Ale właśnie to przyjęcie upokorzenia otwiera drzwi dla oblubieńca.

Wspaniałe jest poznanie Jezusa na Górze Przemienienia, dostrzeżenie Jego chwały i piękna Jego królestwa. Ale jeżeli pragniemy pozostać z Jezusem, musimy być gotowi zejść z góry i wmieszać się w awanturniczy tłum. On bowiem nie tylko jest Panem szczytów górskich; On jest również Panem miasta.

Panie Jezu, pozwól, byśmy z głębokim pragnieniem i miłością szukali Ciebie. Czy patrząc na współczesny Kościół nie rozpoznajemy w nim oblubienicy opuszczonej przez oblubieńca ? Panie, gdzie jesteś ? W pośrodku tych różnorodnych inicjatyw, rozmów i działań jesteś dziwnie nieobecny. Panie spraw, byśmy Ciebie szukali, byśmy wiedzieli jak bardzo potrzebujemy Cię szukać ?

Tłum. z New Covenant 7/1977/6

Kontakt