O czym św. Paweł mówił w drodze

W ubiegłym tygodniu pierwsze czytanie (z Dziejów Apostolskich) przez kilka dni koncentrowało się wokół tzw. Soboru Jerozolimskiego. Najpierw była mowa o przyczynach soboru – czyli kłótniach wśród chrześcijan w Antiochii (w środę), potem o samym soborze (w czwartek), echo soboru pojawiło się w sobotę, gdy czytaliśmy o wyprawie misyjnej powziętej przez św. Pawła i Sylasa.

Moją uwagę zwróciły dwie wędrówki św. Pawła opisane w tych czytaniach. Wędrówki, podczas których odwiedza istniejące wspólnoty chrześcijańskie. Najpierw jest wędrówka do Jerozolimy. Powzięta w związku ze sporami wśród chrześcijan, w celu rozwiązania tych sporów. O czym mówi św. Paweł Kościołom chrześcijańskim odwiedzanym po drodze? „Opowiadali o nawracaniu się pogan, sprawiając tym wielką radość wszystkim braciom” (Dz 15, 3). Ani słowa o celu wędrówki. Ani słowa o sporach, ani słowa o tym, po co idą do Jerozolimy.

Druga wędrówka to właściwie druga wyprawa misyjna. Wyprawą misyjną stała się później, jej cel początkowo był prosty – odwiedziny wcześniej założonych wspólnot chrześcijańskich (Dz 15,36). I właśnie na początku tej wyprawy czytamy: „W miastach, przez które przechodzili, nakazywali przestrzegać postanowień apostołów i starszych w Jerozolimie” (Dz 16,4). Teraz więc pojawia się informacja o pobycie w Jerozolimie, mimo tego, że odwiedzane wspólnoty w spór nie były zaangażowane (choć oczywiście spór ten ich dotyczył).

O tym, że życie pierwszych chrześcijan nie było sielanką, wie każdy, kto czyta uważnie Dzieje Apostolskie i listy św. Pawła. Idealistyczna wizja wspólnoty, w której wszyscy się ze wszystkimi zgadzają i w której nie ma żadnych kłótni i sporów, jest owszem pociągająca – ale nie jest prawdziwa. Nie oznacza to oczywiście, że ciągle zdarzają się spory i kłótnie – zdanie: „Wszyscy wierzący mieli jedno serce i jedną duszę” (Dz 4,32) wyraża prawdę o życiu chrześcijańskim. Również dziś wszyscy należący do wspólnot chrześcijańskich (np. związanych z rozmaitymi ruchami) doświadczają w nich jedności i braterstwa. Może dlatego tym boleśniej dotykają ich zdarzające się od czasu do czasu kłótnie – ale one także należą do realiów życia wspólnotowego.

Lekcja Soboru Jerozolimskiego pokazuje sposób rozwiązania kłótni – rozstrzygnięcie Kościoła. To również powinno być dla wierzących oczywiste. Myślę, że raczej każdy wierzący chrześcijanin wie o tym, iż Kościół przez biskupów rozstrzyga sporne sytuacje. Zdarza się jednak, że wiedza ta okazuje się wyłącznie teoretyczna – bywają trudności w podporządkowaniu się rozstrzygnięciom biskupów.

Ubiegłotygodniowa lektura czytań mszalnych zwróciła jednak moją uwagę przede wszystkim na to, co dzieje się przed rozstrzygnięciem przez Kościół. Dlaczego św. Paweł i Barnaba wędrując do Jerozolimy nie mówili, po co idą? Myślę, że powodów może być kilka. Nie chcieli przenosić sporu do tych, którzy nie byli weń zaangażowani. Łatwo sobie wyobrazić, że w odwiedzanych Kościołach też mogłyby powstać rozmaite stronnictwa i mogłoby dojść do podziałów ramach tych Kościołów – każdy przecież miałby jakieś zdanie w tak kluczowej kwestii. Poza tym spory nie są czymś, o czym powinno się opowiadać. Nie jest szczególnym powodem do dumy to, że chrześcijanie się ze sobą spierają. Owszem, jest to ze względu na ludzką słabość pewnie nieuniknione, ale naprawdę nie ma czym się chwalić. Dla niektórych osób sam fakt występowania sporów wśród chrześcijan mógłby być szokiem i spowodować osłabienie ich wiary. Pamiętam, jak przed kilkunastu laty, w pewnej wspólnocie, po rozstrzygnięciu sporu przez Kościół, frakcja, która czuła się przegrana, usiłowała przeciągnąć na swoją stronę ludzi nie mających o sporze pojęcia. Jaki był efekt? Ci ludzie po prostu odeszli a rany leczą do dziś. I wreszcie przekazanie informacji o sporze mogłoby spowodować trudności w przyjęciu rozstrzygnięcia Kościoła. Jeśliby ktoś usłyszał o sporze, wyrobił sobie zdanie inne niż końcowe rozstrzygnięcie, psychologicznie mogłoby mu być trudniej je przyjąć. A tak – gdy dostaje gotowe rozstrzygnięcie problemu, nad którym się wcześniej nie zastanawiał – łatwiej mu je zaakceptować.

Natomiast gdy rozstrzygnięcie już zapadnie, wtedy się o nim szeroko opowiada – by poznał je cały Kościół i do niego się stosował. Dlatego też Paweł i Sylas mówili o decyzji apostołów wspólnotom, które wcześniej w ogóle nie słyszały o problemie. To też jest bardzo ważne – zdarza się, że niewygodne rozstrzygnięcia są przez niektórych przemilczane, robi się wszystko by nie usłyszeli o tym, jak Kościół w danej sprawie się wypowiedział.

Paweł, Barnaba, Sylas – to bohaterowie tej opowieści. Oni działają, o nich z imienia mówią Dzieje Apostolskie. Myślę, że warto jednak wspomnieć o bohaterach, których imion Dzieje nie podają – o tych, którzy mieli przeciwne zdanie niż Paweł i Barnaba. „Pewni ludzie z Judei” (Dz 15,1) – nie wiemy w sumie, czy przybyli do Antiochii na stałe, czy byli w tej wspólnocie tylko przez jakiś czas. Jeśli na stałe zostali członkami antiocheńskiego Kościoła, o nich również mówi zdanie: „Gdy go przeczytano [list zawierający rozstrzygnięcia soboru – KJ], jego pokrzepiająca treść ucieszyła wszystkich” (Dz 15, 31). Przyjęli więc rozstrzygnięcie inne od ich własnego zdania. To prawdziwi bohaterowie tego fragmentu Dziejów. Nietrudno zgodzić się z rozstrzygnięciem Kościoła, gdy jest zgodne z czyimś zdaniem. Znacznie trudniej przyjąć je, gdy idzie kierunku przeciwnym. A tutaj tak się stało.

Krzysztof Jankowiak