Wspomnienia o ks. Wojciechu Danielskim

ks. Franciszek Blachnicki, Liturgia w świetle tajemnicy Chrystusa Sługi

… Nie jest to na pewno przypadek, że drugim Moderatorem Krajowym ruchu był właśnie On – Człowiek Paschalny…

[…] Na zakończenie chciałbym jeszcze wskazać na jeden motyw, który nas w szczególny sposób zobowiązuje do wiernego strzeżenia charyzmatu: zrozumienia liturgii w jej nowej postaci, którą nam dzisiaj przekazuje Kościół, i przyjęcie postawy posłuszeństwa. Motywem tym jest wierność wobec testamentu Ks. Wojciecha Danielskiego. Nie jest to na pewno przypadek, że drugim Moderatorem Krajowym ruchu był właśnie On – Człowiek Paschalny. Jeden – jak na pewno kiedyś powie historia – z czołowych mistagogów Kościoła tego okresu. On właśnie został nam dany jako szczególny dar w ramach tego daru zrozumienia i przyjęcia liturgii. Dlatego wpatrując się w Jego postać, wczytując się w Jego pisma, korzystając z Jego tekstów liturgicznych, będziemy mogli lepiej strzec tego charyzmatu i wierniej iść drogą, którą nam ukazuje odnowiona liturgia jako drogę do wychowania nowego człowieka, budowania nowej wspólnoty i szerzenia nowej kultury.


Ks. Andrzej Madej OMI – „Tyle rozpocząłem”

Któż z nas wie, kim drugi jest człowiek? Ocieramy się o siebie, jakby tajemnica o tajemnicę.

Dziękuję Bogu, że dane mi było „otrzeć się” o tajemnicę, którą nosił w sobie tak przejrzyście, po ludzku – dlatego, że tak bardzo po chrześcijańsku, paschalnie – kapłan, którego imię Wojciech.

I czy mógłby Bóg dać nam pod słońcem jeszcze jakiś większy dar od daru spotkania?

Spotkanie z Księdzem Wojciechem przyjmuję jak wielką łaskę.

Ilekroć zajdę do kaplicy na Sławinek, tylekroć wydaje mi się, że Ksiądz Wojciech za chwilę przyjdzie do ołtarza. Nie pozostawił po sobie żadnej skargi oprócz tej jednej – „tyle spraw zaledwie rozpocząłem…”

Tyle jest dobra do spełnienia, lecz niestety, każdy jest tylko człowiekiem i boleśnie doświadcza swej ograniczoności, nie tylko wobec zła, któremu ulega, ale przede wszystkim wobec dobra, którego spełnia tak mało, a na pewno nie tyle ile chciałby spełnić.

„Tyle rozpocząłem” – ta skarga staje się modlitwą, krzykiem ludzkiej duszy o ocalenie tego, co kruche, choć prawdziwe, dobre i piękne. Czy nie potrzeba aż wieczności, aby dokończyć tego, co człowiek zaledwie zdążył rozpocząć na tej ziemi?!

Spowiadał modląc się za grzesznika i z grzesznikiem, tak że sakrament pojednania stawał się wyznaniem wiary w miłującego Boga i uwielbieniem Boga Miłosiernego.

Był poetą.

Zostawił Kościołowi piękne strofy pieśni, hymnów, kantyków i psalmów, które przełożył z innych języków na język ojczysty.

Wielu z nas długo jeszcze będzie się modlić jego słowami. A potrafił nieraz przez kilka tygodni szukać odpowiedniego słowa.

Był mistagogiem.

Miał absolutny „słuch” liturgiczny. Dla niego prawdziwy czas odmierzany był przez wydarzenia zbawcze celebrowane według kalendarza liturgicznego. Sama zaś liturgia była dla tego kapłana istotą całej rzeczywistości, On nie uczył liturgii, on wtajemniczał w misterium Kościoła. W ilu oazowiczach zebranych w Krościenku nad Dunajcem zaszczepił umiłowanie Eucharystii, sam tylko Bóg wie. Nie ma Kościoła bez Liturgii Eucharystycznej, ani Eucharystii bez Kościoła.

Ksiądz Wojciech kilka miesięcy przed śmiercią podczas naszego ostatniego spotkania w Krościenku powiedział mi, że „Eucharystia jest przystankiem (stacją) wędrującego Kościoła”.

Cieszył się swoim kapłaństwem, a rozumiał je i realizował jako służbę.

Cieszył się każdym spotkanym na swej drodze kapłanem i każdą osobą konsekrowaną. A ilu on miał przyjaciół wśród świeckich! Znalazł zawsze czas, by o nich pamiętać.

Tyniec był jego „małą ojczyzną”.

Nosił w sobie bardzo gorące pragnienie gromadzenia kapłanów we wspólnoty kapłańskie.

Piszę to świadectwo na Ukrainie, gdzie boleśnie doświadczamy wielkiego braku kapłanów.

Dlaczego więc on odszedł do Pana w tak młodym wieku?

Ksiądz Wojciech był prostym i serdecznym człowiekiem. A jednak przez cały czas był jakby nie z tego świata. Jego choroba i jego śmierć przypieczętowały to przeczucie i „czy w życiu, czy w śmierci, należymy do Pana…”


 

Ks. Zbigniew Snarski, Być we wspólnocie

Moja relacja do Wspólnoty Chrystusa Sługi jest wpisana w życiowe doświadczenia.
Z Kaplicą Chrystusa Sługi związane jest moje doświadczenie dotyczące tzw. „świętych rozmów” z ks. Wojciechem Danielskim.

Na samym początku było „spotkanie się” z … Kaplicą Chrystusa Sługi na Kopiej Górce w Krościenku. Będąc uczestnikiem Oazy Rekolekcyjnej Animatorów (ORA), w czerwcu 1976 roku przygotowywałem Kaplicę do poświęcenia przez Kardynała Karola Wojtyłę. Później wiele razy tam przyjeżdżałem i modliłem się – jako animator, kleryk z seminarium, zakrystianin w Kaplicy i w końcu kapłan. To w tej kaplicy doświadczyłem obecności Jezusa mojego Pana i Zbawiciela, w świętej liturgii przewodniczyli ks. Franciszek Blachnicki i ks. Wojciech Danielski. Wtedy uczyłem się wywyższenia Boga Ojca, w Duchu Świętym, przez Jezusa.

Z Kaplicą Chrystusa Sługi związane jest moje doświadczenie dotyczące tzw. „świętych rozmów” z ks. Wojciechem Danielskim. Był to nie tylko sakrament pojednania, ale i długie rozmowy o Ruchu, o Kościele, liturgii i kapłaństwie. To od ks. Wojciecha usłyszałem o wizji Ojca i wspólnotach kapłańskich z tą ideą związanych. Zaczął się już chyba wtedy tlić mały płomień pragnienia, aby być i żyć w takiej wspólnocie. Było to pragnienie, aby w ogóle być we wspólnocie, która żyje duchowością ewangeliczną i ideałem pierwszych wspólnot chrześcijańskich.

Później wszelkie moje decyzje, niektóre nagłe i pochopne, były jakimś realizowaniem tych pragnień – praca w Ruchu, ewangelizacja, wspólnota w Białymstoku, dom w Hermanówce, prowadzenie ludzi – spowiednictwo i kierownictwo duchowe, spotkania w małej grupie kapłańskiej.

Myślę, że Pan obdarzy nas kiedyś (może już niedługo) w Ruchu taką wspólnotą, w której będziemy przeżywali prawdziwą radość bycia w Kościele. Będzie to wspólnota długich adoracji przed Najświętszą Eucharystią i wspaniałej liturgii razem z braćmi i siostrami świeckimi, wspólnota podczas wyjazdów misyjnych i wspólnej radości przy powrotach z nich, wspólnota pracy z biednymi i odtrąconymi, wspólnota wyznawania sobie grzechów i słabości oraz wspólnych pląsów i tańców. I będzie to wspólnota Chrystusa Sługi.

Ks. Zbigniew Snarski, Białystok


 

Ks. Henryk Bolczyk: potrzeba świadków harmonii

Ks. Wojciech to świadek, który złożył ofiarę całkowitą.

Ks. Wojciech to świadek, który złożył ofiarę całkowitą. Ponieważ pierwszy umarł, został jakby przez samego Boga naznaczony. To świadek – moderator, jego życie to niekwestionowany dowód świętości. Trud organizacji procesu beatyfikacyjnego musi jednak podjąć archidiecezja warszawska, diecezja miejsca jego śmierci.

Jasna Góra, 4 marca 2001 r.


 

Irena Kucharska: Tłumacz Liturgii Godzin

Ks. W. Danielski wiele swego czasu, wiedzy i talentu włożył w przetłumaczenie z łaciny dla nas, członków Ruchu Światło-Życie, tekstów Liturgii Godzin

Ks. Wojciech Danielski, wykładowca liturgiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, postać o wielkim bogactwie wiedzy, erudycji, duchowości, a równocześnie skromności i prostoty. Od 1978 bezpośrednio zaangażowany w posługę dla Ruchu przez zamieszkanie w ośrodku na Sławinku w Lublinie, każdego lata obecny w Krościenku na oazach. Jako moderator krajowy służył naszemu Ruchowi w latach 1982-1985 do swojej świątobliwej śmierci. Z bogactwa jego osobowości czerpiemy do dzisiaj.

Znak graficzny towarzyszący Słowu Życia stworzył własnoręcznie ks. Wojciech w Wielką Sobotę 1983 albo 1984. Został on przypięty do świecy paschalnej stojącej na stole wielkanocnym.

Ks. W. Danielski w latach, gdy nie było jeszcze oficjalnego tłumaczenia tej modlitwy Kościoła na polski, wiele swego czasu, wiedzy i talentu włożył w przetłumaczenie z łaciny dla nas, członków Ruchu Światło-Życie, tekstów przede wszystkim Jutrzni i Nieszporów, ale także Komplety, Modlitwy w ciągu dnia, niektórych części Modlitwy Czytań.

opr. Irena Kucharska