Ojciec Ralf

 

ralf1Pobyt na Gibraltarze przynosi mi wiele doświadczeń zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Dziś znów o tym drugim. Ostatnio mieliśmy spotkanie księżowskie. Oczywiście z racji niewielkiej liczby księży tutaj żyjących i pracujących – w komplecie z Biskupem jest nas dziesięciu – miało wymiar kameralny i bardziej przypominało naradę w dużej parafii niż spotkanie o randze diecezjalnej. Zaskakująca była przesympatyczna atmosfera i doświadczenie więzi pomiędzy uczestnikami spotkania.

Może przy okazji parę słów o Biskupie. Biskup Ralph Heskett C.Ss.R. jest angielskim redemptorystą, który przez wiele przyjeżdżał tutaj pomagać, zwłaszcza w duszpasterstwie młodzież. Skutki tego widać i dziś, bo jest na większości spotkań tutejszej wspólnoty młodzieżowej. Jest on niesamowicie przyjaznym, acz trochę nieśmiałym, a czasami „zakręconym” człowiekiem (potrafił już zgubić kluczyki do samochodu czy dokumenty). O jego wielkim sercu świadczy choćby fakt, że osobiście pojechał po mnie na lotnisko do Malagi (ok. 120 km stąd), gdy przyleciałem we wrześniu.

Roztacza wokół siebie szczególną atmosferę. Nawet gdy dyskutowaliśmy o sprawach duszpasterskich, pozostawił nam dużą swobodę w składaniu propozycji. Jest w nim także wielka troska o każdego z nas. Ja sam doświadczyłem jej w jego licznych pytaniach o moją codzienność oraz w pozostawieniu mi możliwości wyboru działań duszpasterskich. Jak już pisałem, zatroszczył się osobiście o to, bym nie spędzał świąt w samotności. Także szczególny charakter mają spotkania w jego domu na wspólnym posiłku, który własnoręcznie przygotowuje i serwuje.

ralf2

Zasadniczo zwracając się do niego nikt nie używa przynależnych mu formuł grzecznościowych – w angielskiej rzeczywistości ma tytuł Lorda. Po prostu używa się zwrotu jak do każdego księdza – Father (ojciec). Co jemu akurat bardzo pasuje. Język angielski daje dużą możliwość szybkiego przechodzenia na „ty” – tak dzieje się w naszych międzyksiężowskich relacjach, bez poczucia spoufalania się czy braku szacunku. Po prostu specyfika języka. Ciekawa jest także historia jego święceń biskupich. Przyjął je w 2010 roku na Gibraltarze, ale nie w Katedrze, bo ta jest raczej niewielka, ale hangarze RAF na lotnisku, po przystosowaniu tego miejsca dla potrzeb liturgii. Nawet w tym widać wielką prostotę jego życia i posługiwania.

Czasem myślę o nim jako o kimś, kto już realizuje w swojej codzienności wezwania, jakie skierował do nas Papież Franciszek. Z prostotą życia Biskupa Ralpha współgra także prostota jego nauczania. Homilie są dość krótkie i często nawiązuje w nich do swoich doświadczeń życiowych. Także jego list na Niedzielę Świętej Rodziny był dość zwięzły (trzy strony, ale formatu A5) i wprowadzał wszystkich w tematykę Synodu Biskupów poświęconego rodzinie. Jednocześnie wybrzmiały w nim zagrożenia, ale i nadzieje dla życia rodzinnego. Było w nim dużo optymizmu, ale jednocześnie wezwanie do intensyfikacji działań i dawania świadectwa.

Uczę się od Biskupa, ale i od innych księży bezpośredniości w życiu – nie tylko pozdrawiania na ulicy, ale i zaczepiania znajomych ludzi, choćby po to, żeby się z nimi przywitać. Częstego siadywania na kawie w barze, żeby po prostu sobie pogadać o wielkich i drobnych sprawach. Tutaj jest inaczej. Nawet biskup funkcjonuje inaczej. Choć w hierarchii honorowej jest na wysokiej pozycji tej naszej małej społeczności, to jest dostępny jak chyba żadna z osób publicznych. Nie przyjmuje w biurze, nie ma godzin urzędowania. Po prostu można do niego zadzwonić i pogadać, umówić się, spotkać na ulicy czy po mszy w Katedrze. Jasne, że diecezja mikroskopijna w porównaniu z Polską, ale święcenia biskupie takie same, a sposób życia inny. Pasterz bliski zarówno swoim współpracownikom, jak i owcom. Uczę się od niego jak funkcjonować w codziennej bliskości z ludźmi i jak nie pozwolić sobie, aby funkcje przewróciły w głowie. Jak pozostać sobą mimo władzy i odpowiedzialności. Jak słuchać innych i być pokornym mimo przełożeństwa. Jak być Ojcem.

ks. Maciej Krulak